Kupiliśmy dom nad morzem! Ale dlaczego?

No właśnie, dlaczego?

  • bo kochamy domy z charakterem
  • bo lubimy spędzać wakacje na łonie przyrody
  • bo lubimy jak jest miejsce dla rodzin naszych przyjaciół
  • bo moja Kamila uwielbia morze
  • bo mój kuzyn Mateusz jest wziętym architektem w Gdańsku, a jego żona Magda zajmuje się aranżacją wnętrz

Jak to się stało?

Nazywam się Andrzej, mam 35 lat, mieszkam w Warszawie i nie wierzę w cudowne zbiegi okoliczności, ale Groszkowa byśmy nie kupili gdyby nie kilka wcześniejszych zdarzeń.

Zdarzenie 1: o tym jak nie kupiliśmy domu w Aninie

Zaczęło się od tego, że razem z Kamilą, po ok. 2 letnim poszukiwaniu znaleźliśmy wreszcie wymarzony dom w Aninie (Warszawa). Spełniał, a w niektórych punktach nawet przekraczał, nasze oczekiwania jeśli chodzi o sąsiedztwo, okolice, wielkość działki, bliskość lasu i miasta, szkoły, sam wystrój, wielkość i rozmieszczenie pomieszczań i, co zaskakujące, nawet cena mieściła się w budżecie. Dom był na sprzedaż, a my po pierwszej wizycie już go w myślach meblowaliśmy, remontowaliśmy itp. To miał być “docelowy” dom dla nas.

Niestety po ok. 3 miesiącach okazało się, że nic z tego nie będzie. Właścicielka pomimo wcześniejszej decyzji o sprzedaży wycofywała się rakiem, z początku dając tylko subtelne sygnały, posiłkując się porą roku oraz pandemią. Na domiar złego nie usłyszeliśmy stanowczego “nie”, tylko “na razie nie”, “nie wiem czy jestem gotowa” itp. Po tym czasie widząc, że mimo naszych chęci rozmowy nie idą w dobrym kierunku musieliśmy przyznać przed sobą, że zbyt łatwo puściliśmy wodze fantazji.

Zdarzenie 2: jak połączyliśmy siły z Magdą i Mateuszem

Po nieudanej próbie kupna domu w Aninie czuliśmy się jakbyśmy przechodziliśmy żałobę. Nowe poszukiwania nie przynosiły rezultatów, a my byliśmy podłamani.
Dodatkowo pandemia Covid-19 i ciągłe lockdowny sprawiły, że z czasem zmieniliśmy podejście. Zaczęliśmy się zastanawiać, co by było gdybyśmy kupili dom nad morzem, w którym moglibyśmy spędzać trochę czasu w roku (wakacje i tzw. workation – połączenie work oraz vacation), a w czasie gdy nas w nim nie ma udostępniać innym.
Jadąc na święta do rodziców postanowiliśmy zobaczyć dom w Kątach Rybackich (między Krynicą Morską a Sztutowem), który był na sprzedaż. O pomoc w ocenie stanu technicznego poprosiłem Mateusza – architekta i mojego kuzyna z Gdańska.
Podczas rozmowy szybko wyszło, że mamy podobny pomysł, podobne podejście i że jesteśmy gotowi połączyć nasze siły. Dzięki temu mogliśmy również rozważyć domy, które wcześniej nie byłyby w naszym zasięgu.

Zdarzenie 3: zakupy!

Jakiś czas po wizycie w Kątach i po kilku rozmowach telefonicznych z Magdą i Mateuszem mieliśmy jasność, że chcemy poszukać domu nad morzem razem. Magda podesłała nam ofertę domu w Groszkowie nr 6. W kolejny weekend umówiliśmy się na wspólne oglądanie.

4 tygodnie trwało od zobaczenia przez nas domu, to podpisania umowy przenoszącej własność u notariusza. Chyba jeszcze nigdy w życiu czas mi się tak nie dłużył. Obiektywnie zamknęliśmy transakcje ekspresowo, ale każdy z nas czuł, że była to wyboista droga. U notariusz udało nam się spotkać w komplecie dopiero za trzecim razem. Ale się udało 😀